Linia na horyzoncie na chwilę przykuła moją uwagę, jednak po chwili otrząsnęłam się.
-"Przydałyby się jakieś wskazówki..."-pomyślałam patrząc na śpiącego Sjana.
Ponownie skumulowałam chakrę i powoli zaczęłam wypuszczać ją z ciała, tak by wytworzyć nade mną chmurę. Następnie, za pomocą wcześniej wymienionej starałam się ściągnąć mój twór na ziemię i postawić przede mną. Później za pomocą chakry skumulowanej w chmurze starałam się utwardzić podłoże tak, bym mogła na nim spokojnie stać.
_________________
REKLAMA
Natura Chakry: Suiton, Fuuton, Hyouton, Yukon
Dołączył: 09 Gru 2009 Posty: 3690
100%
+1 KG
Spis leżał na ziemi... Widnokrąg zostawał, jaki był, ale nad nim pojawiła się czarna poświata... Sjan zaczął ciężko oddychać, ale po chwili znowu się uspokoił.
Spojrzałam z lekkim lękiem na widnokrąg. Trochę się bałam, więc podeszłam i zaczęłam delikatnie trącać Sjana.
-Emm...Sjan...Jesteś pewien, że jest tu bezpiecznie?-pytałam co chwila zerkając w stronę widnokręgu.
Nieświadomie zaczęłam trząść Sjanem co raz mocniej.
Sjan nagle zaczął się szamotać i nagle niczym wyrwany ze snu podskoczył do góry wykonując jakieś gesty... Za nim pojawiała się czarna smuga, która odstąpiła od niego gdy wokół Kapitana pojawiła się seledynowa chakra...
-Nadchodzą! - krzyknął jedynie pieczętując miejsce, w którym spał. Nie sądził, że Mutsuyama powrócił do żywych... Teraz jakieś pięć kilometrów dalej widoczne były zarysy humanoidów, a na niebie latały duże, czarne punkty. Jinchuuriki wykonywał jakieś jutsu...
-Eee...Hehehe...To jakiś żart prawda? Dzisiaj jest prima-aprilis...-odezwałam się, robiąc kilka kroków w tył.
Patrzyłam to na Sjana, to na horyzont.
-Powiedz, że to żart...że mi się to tylko śni...-powiedziałam błagalnym głosem.
Zaczęłam się trząść ze strachu.
Sjan uśmiechnął się tajemniczo... Jego oblicze na chwilę się zmieniło...
-Trzymaj się na uboczu... - powiedział spokojnie z szyderczym uśmiechem. Ziemia zaczęła pulsować a czarne punkty na niebie okazały się jakimiś latającymi dziwactwami. W jednej z ksiąg w Akademii była o nich mowa. Były to wiwerny z długimi szyjami i czarnymi cielskami. Na ich grzbietach siedzieli jacyś ludzie odziani w grube, czarne zbroje i w czarnych, rogatych hełmach. Po lodzie i głębokim śniegu biegła także piechota, oraz liczne konie, rydwany i powozy. Na czarnym koniu, bez opancerzenia jak inne jechał jakiś rosły mężczyzna z dwuręcznym toporem...
-Mutsuyama! Czekam na Ciebie! - krzyknął Sjan. Na jego skórze pojawiły się seledynowe symbole, jak w chwili inicjacji do klanu. Jego włosy się wydłużyły a obok stanęły jeszcze dwa klony, które wraz z oryginałem stanęły wokół Ciebie w dużym trójkącie...
-Miyuki! Uważaj na siebie... Za wszelką cenę nie może Ci się nic stać, bo Twój chłopak mnie zabije! - przyznał po chwili Kapitan wiedząc, jak Taharii dba o Miyuki. Oby tylko... Oby tylko nie to... Nie!... Ale dlaczego akurat ter... Czas na taniec...
-Taak...Bardzo chętnie to zrobię-powiedziałam, cofając się jeszcze trochę.
Momentalnie przestałam się trząść. Złączyłam ręce i byłam gotowa do wykonania Ninpou: Mizu Kawarimi. Skierowałam wzrok na nadchodzącą armię i czekałam na to co się stanie.
Sjan i jego klony zniknęły, rozpłynęły się w powietrzu. Do ciebie zbliżał się szwadron wiwern obsadzonych przez wojowników. Nagle zza ciebie usłyszałaś głośny pisk. Około kilometr od ciebie znajdował się oddział lotniczy z Tsuki. Tak, to Taharii... Jednak nie zdąży on dolecieć na czas, musisz coś zrobić.
Przez moment miałam ochotę wrzasnąć: "Ty idioto! Czemu nie mogłeś wyruszyć pół godziny wcześniej?!", ale powstrzymałam się. Wzięłam głęboki wdech.
-"Taak...nawet on teraz nic nie zrobi. Muszę się skupić"-pomyślałam i spojrzałam w stronę wroga.
Wysiliłam moje szare komórki i złączyłam dłonie. Skupiłam w sobie chakrę, bowiem miałam zamiar użyć jej niesamowitych ilości. Po chwili zaczęłam biec w stronę armii. W biegu stworzyłam sześć Kage Bunshinów. Dwóm kazałam stworzyć tornada [Fuuton]Kami Oroshi no jutsu i atakować nimi bez przerwy wroga. Dwóm innym pobiec szybciej i atakować Taijutsu, a dwóm ostatnim napieprzać Rasenganami ile wlezie. Sama trochę zwolniłam i zaatakowałam Kurama Himo Baindo.
-"Szkoda, że nie ma tu zwykłej wody...Wtedy byłoby prościej..."-przeszło mi przez myśl.
Biegłam dalej atakując strąkami fasoli. Gdy byłam już blisko armii, pozostawiłam je samym sobie, a ja zatrzymałam się. Stworzyłam kolejne dwa Kage Bunshiny, aby mnie osłaniały. Naciągnęłam prawą rękawiczkę i zebrałam jak najwięcej chakry w prawej dłoni , po czym przywaliłam w podłoże z całej siły używając Oukashou. Po chwili zrobiłam to samo z drugą dłonią. Kazałam klonom nawalać Yusenganami, a ja zaczęłam się powoli wycofywać. Stworzyłam Yukorana i biegłam tyłem w stronę Tahariiego, modląc się żebym przeżyła.
Grad strzał ruszył na ciebie, jednak ty zasłoniłaś się tarczą. Taharii zeskoczył z orła, a w twoich myślach odezwał się głos.
" Dalej, współpraca !" Krzyknął pełen zapału, a Taharii wziął głęboki oddech.
- [Katon] Karyuu Endan !- Krzyknął chłopak topiąc masy lodu, dając czas Miyuki którą zasłonił piaskowym olbrzymem.
- Dałaś radę.- Szepnął cicho, całując dziewczynę w usta.
Shinobi z oddziału Tahariiego walczyli dzielnie, wycofywali się. Powstał zamęt.
- On tu leci... Musimy się przygotować.- Szepnął ponownie chłopak, patrząc się dziewczynie w oczy.
Przygotowanie dla mnie oznaczały stworzenie czterech klonów. Dwójka miała atakować [Suiton] Mizu no Tatsumaki, a pozostali [Suiton] Suigandan. Ja zaś złączyłam dłonie i czekałam na odpowiedni moment, aby zaatakować [Suiton]Suikodan no Jutsu.
-"Rany...Co za idiota..."-tylko to przyszło mi na myśl w tym momencie.
Paręnastu przeciwników zleciało na dół, razem niestety z jednym członkiem oddziału lotników.
Z daleka było widać kolejny, wielki punkt z obstawą z około 200 wojowników. Zbliżali się w zastraszającym tempie.
- Taa... Mutsuyama wrócił... Będziemy się starać cię chronić, ale w razie niebezpieczeństwa uciekaj...- Szepnął do siebie odsłaniając moje lewe oko.
Wyskoczyłem w górę i stanąłem na orle, znalazłem się przed oddziałem.
- Przyjaciele... Nie możemy mu się dać... On jest silny, nie wykluczone że zginiemy.- Powiedziałem głośno z poważną miną.
- Musimy się postarać zadać mu jak największe straty !- Dodał krzycząc.
- A, i jeszcze jedno... 1. Ikirami, Takamichi... Bądźcie blisko niej, macie jej strzec...- Dodał Taharii, czule patrząc na Miyuki, a następnie obrócił się w stronę watahy.
- Przygotujcie się...
Odsunęłam się trochę. Ledwo trzymałam się na nogach, po użyciu takiej ilości chakry. Upadłam na kolana i podparłam na rękach. Nawet złapanie oddechu było dla mnie ogromnym wysiłkiem. Po kilku minutach, kiedy się uspokoiłam, powoli wstałam i spojrzałam na sytuację. Złączyłam dłonie i byłam gotowa wykonać Ninpou: Mizu Kawarimi.
- Spokojnie... Spokojnie...- Szeptał Taharii, czekając na atak.
Gdy wrogowie byli około 200 metrów od nas, nad nami pojawił się grad strzał... Strzelali. Były one jednak ogniste...
Taharii nie dał się, ruszył atakować przeciwników, zawzięcie walczył z oddziałem wrogów a Mutsuyama najwyraźniej czekał. Zobaczył cię, i zaatakował [Raiton] Gufutenka. Chyba chciał cię sprawdzić. Wykonałaś Mizu Kawarimi, jednak znowu zaatakował. Musiałaś się pośpieszyć...
Zrobiłam unik i stworzyłam 4 Kage Bunshiny. Kazałam im się otoczyć i zrobić Yukorany. Ja sama również taki utworzyłam i wyciągnęłam ręce do góry.
-"Miejmy nadzieję, że to mnie ochroni"-pomyślałam.
Nie miałam pewności czy takie tarcze wystarczą, ale warto było spróbować.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach