Stając w piżamie w progu drzwi czytał wezwanie do kage. Skomentował to krótko:
-*ziew*-i poszedł zjeść śniadanie oraz ubrać się. Po tych czynnościach przypiął swoją katanę do specjalnego miesca w pasie i ruszył do biura.
Sjan zamknął drzwi od pokoju słysząc wołanie lokaja. Otworzył główną bramę i znalazł tam list...
-O Jezus, znowu wezwanie, albo jakaś kara za ataki na inne Ukryte Wioski bądź shinobich bez pozwolenia... - Kapitan wziął list niosąc go do swojej kuchni znowu idąc przez dwa piętra, budząc dużym dzwonkiem adeptów klanu, aby zaczęli poranne treningi i udali się na kolejną, przydatną wyprawę. Samemu zrobił sobie szybkie śniadanie i napił się kawy...
No Shichiyou, znowu się zbieramy... Ej! Obudź się! Krzyknął do swojego Bijuu, który zaczął go przeklinać i z uśmiechem ubrał się w swoje bojowe szaty, zarzucając na plecy swoją Lodową Daikatanę.
-No... Dobrze mi służysz. Zwykły miecz nie zatrzymałby ataków owego miecza, którym włada Kisame... Dobrze, bardzo dobrze... - powiedział ruszając w stronę biura Shikage, czyli wprost do Wulkanu.
Wstałem jak zawsze nie chętnie po czym podszedłem do drzwi.
-Kogo niesie?
Otworzyłem drzwi i odebrałem list. Szybko przeczytałem i poszedłem się przebrać. Następnie przypiąłem katanę do pasa i założyłem ukryte ostrze na prawą rękę. Wyszedłem z mieszkania zamykając drzwi i skierowałem się w stronę biura Shikage.
Zaspany otwieram drzwi i czytam list uważnie.
- Miyuuuuki ! Sprawa jest, chodź tutaj !- Krzyknąłem głośno, ubierając się.
Następnie zebrałem cały mój ekwipunek i czekałem na dziewczynę stojąc w przedpokoju.
-Czego ode mnie chcesz zboczeńcu?!-wrzasnęłam na cały dom.
Choć było wcześnie rano i właśnie obudzono mnie ze snu to miałam siłę się wydzierać. Przecierając oczy zeszłam na dół. Żółwim tempem dopadłam listu i przeczytałam go raz, potem drugi, a potem jeszcze następny. Odłożyłam go, po czym w błyskawicznym tempie chwyciłam Tahariiego za rękę i wypadłam z domu trzaskając drzwiami.
Natura Chakry: Katon, Doton.
Dołączył: 15 Sty 2010 Posty: 1791 Skąd: z Titanica xD
Wysłany: 2010-03-30, 11:35
Będąc obudzony zdenerwowałem się i podszedłem do drzwi uaktywniając moje nowe ostrze, chciałem zabić albo przynajmniej postraszyć tego kogoś, a tutaj nic... Chwyciłem list i szybko go przeczytałem. Widząc wezwanie zdenerwowany i zmęczony udałem się testując mój nowy strój, czyli skacząc po budynkach, unikając złapania i szalonych rajdów po Tsuki.
_________________
MISTRZ ZBOCZONEGO STYLU ISTNIENIA - 99,99% (100 ma Taha)
Wylegiwałam się wygodnie w łóżku, gdy ktoś zadzownił do drzwi. Mój tygrys niemal od razu poderwał się na równe nogi, warcząc cicho.
-Kto znowu?- Mruknęłam pod nosem podirytowana. Otworzyłam drzwi i pierwsze co zauważyłam, to leżący pod moimi nogami list.
- Tsuyori, masz ochotę na misję?- Spytałam retorycznie przyjaciela, czytając świstek papieru. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam w kierunku biura kage.
_________________
"Aby wzbić się na szczyt, trzeba odbić się od dna. "
Spotkaliście się pod biurem swojego kage. Weszliście do biura a on wyjaśnił, że dostaliście/my wezwanie do podziemnego miasta, oraz, że spotkacie(w Tsuki spotkamy) się pod bramą do wioski
Natura Chakry: Katon, Raiton, Fuuton + Youton
Wiek: 29 Dołączył: 22 Cze 2009 Posty: 4404 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2010-03-30, 18:36
Po przedstawieniu całej sprawy wyszedłem z biura przygotowując się do wyprawy. Wziąłem wszystko co było mi potrzebne. Przyodziałem się w moją zbroje, na to czarny płaszcz Maska Księżyca. Przez plecy przewiesiłem moją kosę. Pod płachtą płaszczu przymocowałem mój miecz i kusurigame. do kieszeni wrzuciłem zwoje a do kabury upiętej przy pasie wsypałem dużą ilość kunai i shurikenów.
- Do dzieła! - powiedziałem dziarsko wychodząc z pokoju. Przechodząc obok straży pilnujących wejścia do mojej siedziby pozdrowiłem ich skinieniem głową i poszedłem nie śpiesząc się do miejsca gdzie mieliśmy się spotkać.
_________________
Everybody, with your fists raised high!
Let me hear your battle cry tonight
Stand beside, or step aside
We're on the frontline!
Sjan znudzonym tonem odpowiedział tylko jakby na siłę do swojego Kage - Shikage Ukrytej Wioski Księżyca, Mizuno Uchiha:
-Spokojna Twoja głowa Wilku... Mój oddział aktualnie przebywa na misji... A przynajmniej jego niedobitki po wojnie. Pójdę więc sam, ale ostrzegam, jeżeli coś pójdzie nie tak, to uaktywnię swoje Kekkei Genkai, mimo, że zbytnie jego używanie na tym poziomie Shinobi może mnie bardzo wyczerpać - powiedział jedynie do Shikage i wyszedł tuż przed nim. Sprawdził czy ma wszystko, w kieszeniach kamizelki ochronnej były notki wybuchowe, kunaie, shurikeny i parę bomb dymnych.
-Dobra, wszystko... - Kapitan wszedł na wysokie drzewo i rozłożył się na nim zamykając oczy i wpadając w zamyślenie.
Gobrem nie za bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, gdyż nie był tutejszy szedł w odległości kilku metrów od Kage. Nic nie mówił. Czuł się trochę skrępowany, bo nikogo prawie nie znał. Jedynie kojarzył z egzaminu. Chwycił za katanę i szedł tak, aby nią nikogo nie walnąć. Trzymał się na boku rozmyślając o różnych sprawach.
Nie czekają na Tahariiego wymknęłam się z pomieszczenia wraz z "mini-tłumem". Kiedy wyszłam na zewnątrz, zagwizdałam. Po chwili na moim ramieniu wylądował sokół.
-Gotowy?-spytałam Raidena.
Zwykłym tempem ruszyłam w kierunku bramy. Po drodze sprawdziłam czy mam wszystko czego potrzebuje. Doszłam na miejsce dość wcześnie. Mało osób czekało pod bramą. Rozejrzałam się więc i usadowiłam pod jakimś drzewem w promieniach słońca.
Spokojnym krokiem ruszyłem do bramy, puszczając Miyuki przede mną.
" Taa... Kolejna misja, może przynajmniej spotkam jakiegoś Dilera..." Zażartowałem w myślach idąc z rękami w kieszeni.
Natura Chakry: Katon, Raiton, Fuuton + Youton
Wiek: 29 Dołączył: 22 Cze 2009 Posty: 4404 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2010-03-30, 21:31
Nic nie odpowiedziałem Sjanowi. Stanąłem w miejscu gdzie bez problemu mój orzeł mógłby wylądować. Zagwizdałem czekając. Po chwili z nieba spadł wielki orzeł lądując tuż przede mną nie zwracając uwagi na otaczających go ludzi.
- Wyruszamy na ważną misje. Obserwuj otoczenie z góry. Jakbyś kogoś zauważył to daj znać - szepnąłem do mojego "zwierzaka" który ponownie z szybkością pocisku wzbił się w powietrze. Nudziło mnie to czekanie. Dla zabicia nudy podniosłem kamyk i zacząłem go podrzucać.
_________________
Everybody, with your fists raised high!
Let me hear your battle cry tonight
Stand beside, or step aside
We're on the frontline!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach