Zapukałam i powoli weszłam do mieszkania.
-Eee....Sjan? Jesteś tu?-zapytałam niepewnie.
Byłam troszkę zdenerwowana i z niecierpliwością czekałam na czyjąś odpowiedź.
_________________
REKLAMA
Natura Chakry: Suiton, Fuuton, Hyouton, Yukon
Dołączył: 09 Gru 2009 Posty: 3690
W drewnianym, samurajskim korytarzu zostały otworzone podwójne, papierowo-drewniane drzwi rozsuwane na boki. W tle było widać dziedziniec, na którym młodzi adepci klanu ćwiczyli walki Tai Jutsu...
-O! Kogoś tu przynosi, Miyuki, dawno Cię nie widziałem... - powiedział szeroko uśmiechnięty zapraszając dziewczynę do środka i uścisnął ją przyjaźnie, wprowadzając na dziedziniec. Na wprost w sali bez ściany ze strony dziedzińca jakiś chłopak jadł drugie śniadanie. Gdzieś wyżej na dachu ktoś stał i wpatrywał się w niebo:
-Jak widzisz, dużo tutaj osób, jest tutaj jedenaścioro dzieci i trzech dorosłych, w tym Nizari Asneri, Ja i jeszcze jeden, młodszy chłopak który opiekuje się klanem pod naszą nieobecność... Ale cóż, co tu będę gadał. Co Cię do mnie sprowadza?
-Tak..Trochę czasu minęło. Przyszłam tu jednak w konkretnym celu. Chciałam cię prosić, abyś przyjął mnie do klanu. Oczywiście jeśli to możliwe...-powiedziałam poważnym tonem i spojrzałam na Sjana.
Sjan uśmiechnął się szerzej i wskazał drzwi na lewo od dziedzińca. Jak wszystkie zbudowane z papieru i z drewna (jak też wewnętrzne ściany rezydencji), jednak te były zamknięte.
-Oczywiście... Jesteś z klanu Senjuu, więc Twoja krew ma domieszkę Hyouton jako Kekkei Genkai. Więc Yukon nie powinno być tu problemem... Ale, jesteś pewna? - Kapitan mimo powagi sytuacji zachowywał radosny i spokojny ton. Jedynie teraz zajął się czymś innym poprzez złapanie na swoje ramię ptaka z listem, który schował do kieszeni, puszczając szybowca w chmury.
-Jestem pewna. Z tego mogą być tylko korzyści-zmieniłam ton i uśmiechnęłam się ciepło-Przemyślałam to i nie mam zamiaru się wycofać, ale...będzie bolało?
Sjan odwrócił się w stronę drzwi otwierając je gestem...
-W rzeczy samej... - powiedział spokojnie po czym dodał poważnie:
-Jest 50% na to, że stracisz wzrok... - z poważnego tonu po chwili wybuchł śmiechem i mówiąc prawdę wskazał na środek pomieszczenia:
-Będzie bolało, ale utrata wzroku ani nic Ci nie grozi... - w pokoju okazało się, że jest to obity od wewnątrz kijami bambusowymi pokój z dziwnym wgłębieniem po środku. Po bokach jarzyły się dwie pochodnie na stojakach, o niebieskim ogniu.
Weszłam do pomieszczenia, a po usłyszeniu odpowiedzi przygryzłam wargi.
-Spodziewałam się tego...Jakoś przeżyję. Powiedz mi co mam robić?-spytałam z wyraźną ciekawością.
-Usiądź po prostu w tym zagłębieniu... Zaraz będzie po wszystkim... - Sjan podwinął jej rękawy rysując seledynowym olejkiem dziwne znaki jak i jeden na czole. Z kuferka wyjął książkę w grubej, czarnej, skórzanej okładce, otwierając gdzieś przy początku:
Baruch haszem ha Meshijah Jeshua... Z lodu powstał Yukon, łącząc Ogień ze Śniegiem, Liść z Lodem... Tworząc linię krwi Yukon. Pomóż Shuno w owym rytuale aby Yukon wyznaczył nowego członka linii krwi...
Pochodnie po bokach buchnęły większym, niebieskim płomieniem a w rogu na kufrze pojawił się zarys jakiegoś młodego mężczyzny w białej szacie z czarnymi wstawkami... Mężczyzna popatrzył na Miyuki a Sjan wtedy pokiwał uśmiechnięty głową...
-Przodkowie dajcie moim rękom moc Yukonu! - salę wypełniło ogromne światło, a dziewczyna straciła chwilowo przytomność. W swojej głowie słyszała setki głosów i okrzyków, które przemogło długie, głośne wycie tygrysa. Jej ciało przeszedł ogromny ból i gdy otworzyła oczy czuła się inaczej, czuła zimno w swoim ciele. Sjan podał jej koc:
-Będzie Ci przez chwilę zimno, ogrzej się kocem... - powiedział podając jej koc i... lusterko. Gdy Miyuki zauważyła swoje odbicie jej oczy były białe, a zamiast źrenic tkwiły tam czarne wiatraki...
-Przez dzień lub dwa nie będziesz nad nim panować i cały czas będzie aktywny. Potem jedynie pojawi się gdy wezwiesz owy symbol na swoje oczy... Każdy tak ma...
-Rozumiem...-powiedziałam, po czym podniosłam się-Dziękuje-dodałam i uśmiechnęłam się szeroko.
Pomimo zimna i dość nieprzyjemnego, nowego uczucia, którego jeszcze nie znałam powoli ruszyłam w kierunku wyjścia.
-Poczekaj... Nie mogę Cię tak zostawić... Nie jesteś członkiem klanu od urodzenia, więc może to być pewien problem... - tu Sjan podszedł do niej i uśmiechnął się tworząc w dłoni wszelakie figury ze śniegu, wiatru, lodu i wody...
-Nie opanujesz szybko sztuki posługiwania się Kekkei Genkai. Ale ze mną, tak... - powiedział spokojnie.
-Coś w tym rodzaju, zbieraj manatki... Będziesz na razie osłabiona, ale podczas lodowych zawieruch odzyskasz siły... Tak, tam szybciej je odzyskasz... - z nieba zleciał latający tygrys i Kapitan wskoczył na niego:
-Kierunek Lodowiec Klanu Yukon...
-Lecimy... - Sjan wzbił wysoko swojego tygrysa wprost w niebo robiąc spiralę w chmurach i zmieniając tor lotu na Lodowiec. Niedługo potem na ziemi pojawiło się białe podłoże... Lodowiec...
-Trzymaj się! - Kapitan zapikował ostro w dół...
Z daleka dało się słyszeć obłędną muzykę na instrumencie smyczkowym, którym były eleganckie skrzypce. Do rezydencji prowadziła droga przez trawę sięgającą pasa, po wygodnej, piaszczystej drodze, na której leżały setki różowych płatków kwitnącej wiśni, a po każdej stronie drogi stał rząd białych, palących się świeczek, stojących na kupkach śniegu. Rezydencja rozświetlona była paroma większymi świeczkami, bądź światłami, a w drzwiach dało się widzieć białą, smukła, dość wysoką postać. Muzyka grała i grała, a z daleka postać stawała się coraz bardziej widoczna.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach