"Co by tu jeszcze poprawić? Aa, może być kąt uderzenia, może też się przydać zdjąć z ręki "opancerzenie", bo przecież nie rozbiję niczego mając miękką dłoń..." - pomyślał Sim, jednocześnie zdejmując "kolejne powłoki" z dłoni. Na początek jednak podszedł do lekko zarośniętego miejsca i po uderzał pięścią w ziemie, by wypracować odpowiedni kąt uderzenia. Robił to powoli i starannie, a potem nagle szybko, tak by przy tym powolnym uderzeniu uczynić lepszą swą techniką, a przy szybkim - siłę. Zrobił tak kilka razy, po czym zaczęła go troszkę boleć ręka, więc odpoczął. Spojrzał na panoramę kanionu shinobi, która dziś wyglądała wyjątkowo pięknie. "To nie czas na turystykę, trzeba trenować" - pomyślał. Przykładając dłoń do ziemii wysyłał impuls chakry, który miał spowodować lekkie wgięcie, wtedy Simeon będzie wiedział o tym, że technika ma szansę się udać. Przypomniał sobie także chuunina, który trenował tą technikę na wspólnej sali treningowej. Pamięta, jak mistrz tego właśnie shinobi powiedział mu, że ta technika wymaga równowagi pomiędzy siłą fizyczną, a chakrą włożoną w uderzenie. Z tą podpowiedzią, Simeon uświadomił sobie, że zapomniał o elemencie równowagi, który przecież jest bardzo istotny w tego typu treningach. Uderzył więc pięścią w ziemię, próbując jednocześnie zrównoważyć siłę zarówno fizyczną jak i duchową.
Widocznie ziemia się lekko zaczęła trząść. Wgniecenia też Sim był już w stanie zauważyć. "A więc to są efekty odpowiedniego wyrzucenia chakry, w taijutsu? Heh, ciekawe..." - pomyślał sobie Sim, po czym nie miał zamiaru spocząć na laurach. Rozpoczął lekkie rozciąganie, bo podczas odpoczynku wydawał się zastygnąć. Szczególną uwagę zwrócił do rozgrzewania nadgarstków, gdyż luźny nadgarstek, to kontuzja. Zgromadził chakrę w swej dłoni, po czym także dużą część energii fizycznej włożył w mocny zamach, którym miał zamiar osiągnąć swój cel. Prowadził swoją pięść w dół z bardzo dużą szybkością, ogromną siłą, tak, by palnąć w ziemię z jak największym impetem, niszcząc przy tym wszystko wokół. Postarał się włożyć do ręki chakrę identycznie, jak wcześniej z otwartą ręką. Podczas zetknięcia się pięści z podłożem wysyłał mocny strumień chakry, który w tej właśnie technice powinien siać zniszczenie. "Kiedyś będę tak silny, że nawet bez tej techniki będę niszczył tak samo, jak i z nią, bez użycia chakry!"
Kurcze! Już tak niewiele! Teraz czas przejść do innej metody treningu, czyli treningu dzielonego. Nie da się nim opanować całej techniki, jednak dzięki niej łatwiej jest wypracować kolejno każdy z ruchów. Sim zaczął od wytrzymałości początkowej części palców. Żeby je wzmocnić, ustawił się tak, jakby chciał robić pompki na piąstkach. Potem wybił się, aby ustać na rękach. Będąc w takiej pozycji, lekko ugiął ręce w łokciach i wykonał około 10 podskoków na pięściach, po czym powrócił do pozycji siedzącej. To ćwiczenie Simeon wykonał jeszcze 3 razy, przy każdym podejściu zwiększając ilość podskoków o pięć. Pod koniec ostatniej serii, chłopak zamiast usiąść efektownie wstał i rozmasował kości palców. Nie chciał załapać jakiegoś głupiego siniaka, a połamanie kości kogokolwiek pochodzącego z jego klanu jest rzeczą niemożliwą. Drugą, ale jakże ważną częścią całego treningu była szybkość puncha, którym uderzał w ziemię. Im ona była większa, tym zniszczenie powinno być bardziej widoczne. Sim stanął w rozkroku i wykonując zamaszysty ruch ręką, pociągnął ją w kierunku ziemi, lecz kilka centymetrów przed nią usztywnił rękę, nie wykonując żadnego uderzenia. W końcu teraz ćwiczy tylko i wyłącznie szybkość ciosu. Powyższego schematu użył jeszcze tylko kilka razy, bo mimo to, iż ten rodzaj treningu jest krótki, raczej większych efektów nie daje. Kolejną częścią jest kontrola chakry. Tym razem Sim wpadł na ciekawy pomysł. Może właśnie o to chodziło w tej technice, mianowicie przy pomocy chakry spróbował utworzyć rękawicę ochronną wokoło ręki. Skumulował moc w dłoni, jak najbliżej skóry na palcach, następnie wykonując szybki i sensowny wymach dłonią w dół, Simeon starał się wypuścić chakrę przed rękę i zniszczyć podłoże...
//Chciałbym poprosić o wprowadzenie do Kuchiyose, spotykając Kona, pluszaka z Bleacha.//
Czyli jest już prawie idealnie - jęknął z zachwytem Sim, który uznał, że powinien zmienić miejsce treningu, gdyż ziemia tutaj jest już "troszkę" poobijana i pewnie zauważyłby, czy jutsu wywołuje taki damage jak powinno. Ruszył więc dalej szukając innego, bardziej jednostajnego terenu. Gdy w końcu takowy znalazł, skoncentrował się, składając rękę w pięść i dodając do niej część swej chakry. Następnie wykonał potężne uderzenie, celując w ziemię. Pamiętał o tym, że po nim pewnie będzie miał problemy z równowagą, więc do tej kwestii przyłożył wyjątkową, jak na niego uwagę.
Jakież wielkie było Twoje zdziwienie gdy ujrzałeś głupio uśmiechającego się...małego niedźwiedzia, jeśli można go tak nazwać.
-Słuchaj stary, dam Ci radę, nie krzycz tyle ,bo Ci struny pier....znaczy popsują się-usiadł obok Ciebie jakby był Twoim starym kumplem-Słyszałem ,że chciałeś podpisać z nami pakt człowieczku
Jakimi wami? O co w ogóle chodzi? Ja po prostu teraz chciałem nauczyć się techniki przywoływania... Czyli jesteś summonem? Super, już dawno sobie obiecałem, że podpiszę z pierwszym, którego spotkam! No! Wyjmuj zwój! - rzekł z widoczną ekscytacją w głosie Sim
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach