• Profil • Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości • Zaloguj
Konoha Gakure Strona Główna
• FAQ  • Szukaj • Użytkownicy • Grupy • Statystyki • Rejestracja • Zaloguj • Album • Download

 Ogłoszenie 

Dzień Tygodnia Pora Roku Pogoda Gazetka Event
Czwartek Wiosna +19°C, wiatr Gazetka nr.12 - Brak -

1.Zapraszam do rejestrowania się na forum!
2. Proszę o głosowanie w Toplistach!
3. Zapoznajcie się z regulaminem
4. Nicki mają być KLIMATYCZNE

Poprzedni temat «» Następny temat
Sochi Konpaku
Autor Wiadomość
Sochi Konpaku 

Natura Chakry: Suiton
Wiek: 29
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 1092
Skąd: z brzucha mamy ;]
Wysłany: 2010-08-29, 11:55   Sochi Konpaku

Imię: Sochi Seikei
Nazwisko: Konpaku-Gogyou
Klan: Maji
Wioska: Konoha Gakure
Ranga: Student Akademii
Kekkei Genkai: Satetsu
Specjalizacja: Walka Mieczem
Atrybuty:

Siła:
Wytrzymałość:
Szybkość:
Zręczność:
Kontrola Chakry:
Kontrola Natur Chakry:
Suiton:
Kontrola Kekkei Genkai:



Styl Walki: Souihayaouda
Walka Wręcz: 1%
Jutsu:
Ranga E
NinJutsu:
Kawarimi no Jutsu
Bunshin no Jutsu
Kai
Henge no Jutsu
TaiJutsu:
GenJutsu:

Rou: 150
Wygląd:
Ktoś przechodzący obok nie zauważył tego szesnastoletniego chłopaka, nie z powodu wzrostu czy pospolitego wyglądu, co to, to na pewno nie. Po prostu na pierwszy rzut oka nie ma na czym wzroku zawiesić. Ale jeśli kogoś stać na to by tracić czas i przyjrzeć się dokładnie to zobaczy…
To co mimo całej, dość marnej, krasy rzuca się w oczy. Włosy… sam kolor jest dość nietypowy bo czysto fioletowy, nie mówiąc już o ułożeniu. Prawa połowa czaszki jest ogolona na łyso, na lewej zaś ukazują się sterczące kilkunasto centymetrowe pukle.
Kolejnym etapem obserwacji tego coraz bardziej interesującego człowieka jest strój, który, mimo obiecującego pierwszej części, jest najmniej pociągającym obiektem w całym Sochim. Zacząć można od której się chce strony bo początek będzie taki sam… poszarpany. Na karku nosi połataną i wyświechtaną bluzę która, kiedyś miała najprawdopodobniej intensywnie pomarańczowy kolor, teraz wyblakła do koloru dojrzałej pszenicy i wielu odcieni brązu na łatach. Spodnie to typowe jeansy które jednak są tak znoszone że kolor z granatu przeszedł do szarości, a przy kolanach trzymają się na kilku nitkach a całe są tak luźne że nie krępują ruchów. Jeśli chodzi o detale w ubiorze to na pewno trzeba wyróżnić bandanę zawiązaną tradycyjnie na szyi która w porównaniu do reszty ubioru jest w całkiem znośnym stanie. Buty które w zamierzchłych czasach gdy były nowe mówiło się na nie adidasy, teraz bardziej przypominają sandały, palce wystają pięty prawie przedarły się na wierzch i reszta złych rzeczy które obuwiu mogą się przydarzyć.
Jeśli ktoś napatrzył się już na całość zobaczy w końcu twarz, której nie można zarzucić brzydoty ani przystojności po prostu twarz. Zakurzona i trochę podrapana ale twarz. Wąski nos w pośredniej odległości od spękanych ust. Wklęsłe policzki kończące się przy zwykłych niedużych uszach. Oczy, choć to najmniej skupiająca na siebie uwagę część ciała tego osobnika, są najbardziej wyjątkowe, zmienno kolorowe zależnie od nastroju lub sytuacji przybierające barwy od czarnej a raczej bardzo ciemno fioletowej przez lśniąco szare do bardzo jaskrawo czerwonych. Wyraz ich jest zazwyczaj spokojny a one są głębokie i wyraziste ale bywa że stają się wściekłe i brutalne.
Cechy Charakteru:
Charaktery Sochiego można opisa… tak dobrze przeczytałeś charaktery, ponieważ ma on tak jakby dwa. Spowodowane jest to dość osobliwym rozdwojeniem jaźni, chociaż nie, źle się wyraziłem, to tak jakby w jednym ciele były dwa umysły. Podział charakterów jest dość prosty, bo tylko na tego „dobrego” i „złego”. Zazwyczaj panuje ta światła strona, a w jego głowie tylko słychać rozmowę pomiędzy obydwoma, wtedy to Sachi jest bardzo pomocny, miły i reszta bardzo pozytywnych rzeczy. Jednak bywa że ujawnia się ciemna strona Sachiego, staje się on zły na wszystko i gdyby nie ingerencja „dobrego Sachiego” ten gorszy by wszystko dookoła zniszczył.

Wiek:
Akademia 7.5-aktualnie

Ekwipunek: 5 kunai, 5 shuriken
Miecz Nagori-Daifu
Długa metalowa rękojeść owinięta grubym bandażem który nie kończył się przy rękojeści tylko ciągnął jeszcze kilkadziesiąt centymetrów, z jednej strony ostrze było proste i grube nie przeznaczone raczej do cięcia, z drugiej zaś było tak ostre że cięło by włos wzdłuż. Cały miecz był szeroki na około dwadzieścia centymetrów lecz zwężało się od strony ostrza przez półtora metra całej długości aż do czubka. Najbardziej fascynujący w jest w nim kolor, ostrze mieniło się kolorami od bardzo ciemno fioletowego przez błękitny aż do krwisto bordowego. Przy rękojeści znakami wyryte było pełne imię Sochiego oraz nazwa klanu z którego pochodzi.


Misje:
D-0
C-0
B-0
A-0
S-0


Historia
Sokomame, czyli gdzie mieszkamy
Sokomame to mała wioska, można rzec że od jednego krańca do drugiego jest rzut beretem. Każdy tu każdego zna, każdy wie co i jak się u kogo powodzi. Nie chodzi o to że sąsiedzi podglądają przez okno, tylko jeśli się mieszka razem i niewiele wyjeżdża to opowiada się o wszystkim co się dzieje, ot tak żeby zabić nudę. Jest to wioska w której głównym źródłem dochodu jest uprawa roli, zazwyczaj kukurydzy (stąd nazwa wioski). Około pięciu lat temu sprowadziła się tu młoda para o nazwisku Konpaku-Gogyou (Dusza Wody), świeżo po ślubie. Nikt nie przypuszczał że ktoś będzie chciał się wyprowadzić z niewielkiego miasta do tej, bądźmy szczerzy dziury. Jednak parka wkroczyła tu raźnym krokiem. Od razu powitała ją starsza kobieta, okazało się że starsza wioski, i po wypytaniu „co was tu sprowadza?” uzgodniła że nowi chcą się wprowadzić i szukają działki do kupienia. Kupili niewielką teren i od razu wzięli się do budowy domu. Mieszkańcy wioski znudzeniu trochę monotonnością życia chętnie pomogli w zamian za opowieści z niby odległych miast (tak naprawdę to Sokomame jest tylko 15 km od Konohy, ale większość tubylców nie opuszczała przez całe życie wioski dalej niż na 3-4km). Z taką pomocą szybko się uwinęli, zadomowili i zaczęli snuć plany na przyszłość.

Narodziny i Komplikacje
Kashiwa i Yanagi czekali na tę chwilę wiele lat. Byli już pięć lat po ślubie, a mimo starań nie mieli dzieci. Teraz jednak mieli urodzić się ich synowie, bliźniacy, od kiedy wiedzieli że Kashiwa jest w ciąży robili regularne badania, od samego początku znali płeć dzieci. Nie mogąc się doczekać ustalili imiona (Unki i Zai co znaczy w obydwu przypadkach fortunne szczęście), powoli remontowali dom tak by obaj chłopcy mieli swój własny kąt gdy trochę podrosną. Ogółem jeszcze daleko przed narodzinami byli gotowi na przyjęcie nowych członków rodziny. Pewnego raczej zwyczajnego dnia Kashiwa leżała na kanapie, a Yanagi szykował dla niej deser lodowy, którym chciała zakąsić ogórka zjedzonego wcześniej. Mimo zmęczenia całą tą opieką nad swoją wybranką w błogosławionym stanie był szczęśliwy, pomimo wszystkich tych zachcianek, nawet w środku nocy, nigdy uśmiech nie zszedł z jego twarzy. Gdy posiłek był już gotowy a dobry mąż niósł go do kochanej zobaczył jak ona wije się na łóżku. Pierwszą rzeczą był oczywiście szok, ale gdy Kashiwa krzyknęła by biegł po lekarza, szybko zarzucił na siebie płaszcz i pobiegł, po drodze zawołał do sąsiadki by poszła i starała się stłumić ból rodzącej.
Po kilkunastu minutach cierpień Kashiwy ku jej uldze do domu wbiegli Yanagi i lekarz który od razu zabrał się do rzeczy, jego mina jednak nie świadczyła że to będzie łątwy poród. Mimo dość długich jak na ten moment spekulacji w końcu Yanagi wyszedł by się przewietrzyć. Przez pierwsze minuty bardzo martwił się o ukochaną lecz potem uświadomił sobie że jest z nią profesjonalista i wszystko będzie dobrze.
Jednak w miarę czasu ponownie zaczął się zamartwiać to trwało zbyt długo, już niedługo miał się dowiedzieć dlaczego. Po kilkugodzinnym porodzie z domu wyszedł lekarz, przy otwieraniu ich Yanagi słyszał płacz dziecka, jednak mina doktora nie mówiła o niczym pozytywnym.
-Ma pan syna-stwierdził tylko i chciał szybko wyjść z ganku.
-Syna?- Zapytał szczęśliwy ale zaniepokojony- przecież z badań wynikało że mają być bliźniaki-
-Tak, badania się nie myliły-odpowiedział lekarz- niestety jeden z pańskich synów urodził się… martwy.
W tym momencie życie Yanagi się zawaliło, szybko pobiegł do domu zobaczył swoją żonę przytulającą dwa ciałka, jedyną różnicą było to że jedno płakało, drugie nie.

Pierwsze kroki-„Ten zły”
Po tych przeżyciach para musiała zmienić wiele planów. Mały potomek, którego nazwali Sochi Seikei (Żyjący Syn) był niezbyt grzecznym dzieckiem, w wiosce w której mieszkała nasza rodzinka uchodził za dręczyciela wszystkich dookoła, zwłaszcza zwierząt. Chłopiec poznawał świat i próbował wszystkiego co się da, w większości nie uczył się na własnych błędach i powtarzał coś dopóki ktoś go nie powstrzymał albo czegoś sobie nie zrobił. Rodzice mimo tego kochali go ale dla bezpieczeństwa nie wypuszczali go samego z domu. Aż do wieku lat pięciu kiedy to młody Sochi wdrapał się na dach domu, ślizgiem na brzuchu z niego zjechał i tak uderzył głową w ziemie że stracił przytomność. Bardzo długo nie budził się a lekarze orzekli że ta śpiączka nie jest typową jaką mieli niektórzy pacjenci. Zbadali oni mózg chłopca i widzieli że on cały czas świadomie myśli.
Co się dzieje?
-Ała moja głowa- narzekał Sochi trzymając się za nią i nie patrząc na nic. –Głupi dach idę do domu- skwitował, wstał i zobaczył że nie jest na podwórku swojego domu. Tylko na wielkim, czarnym i pustym polu. Nic się tu nie działo, a chłopiec zaczął się martwić. Ni stąd ni zowąd pojawił się przed nich drugi chłopiec, bardzo podobny do Sockiego, nawet więcej drugi Sochi.
-Kim jesteś?- zapytał klona
-Jestem twoim bratem Zai, jestem Unki, a przy okazji jestem właścicielem tego ciała-powiedział dość tajemniczo drugi
-Jak możesz być właścicielem tego ciała? To ja nim jestem!- krzyknął przestraszony Zai.
-Ah widzisz bracie, kiedy się urodziliśmy ty byłeś martwy, ja żywy. Ta staruszka, bodajże sąsiadka wiedziała że coś podobnego się stanie dlatego od razu zaczęła się modlić. Ktoś na górze musiał wysłuchać jej próśb ale nie do końca, bo twoja dusza została przeniesiona do mojego ciała, a ja prawie zostałem wyparty. Na szczęście tylko przejąłeś kontrole nad organizmem a ja spokojnie śledziłem i uczyłem się wszystkiego co mogłem.- opowiedziała kopia.
-Że niby ja miałem być martwy? Raczej wątpię. A to wszystko co się tu dzieje to musi być sen.- oznajmił trochę uspokojony tą myślą Zai.
-Zasadniczo fakt, jesteśmy teraz w śpiączce, ja nas uśpiłem a obudzę dopiero gdy przejmę ciało.- Podsumował krótko Unki
-O nie ja ci tak łatwo tego nie oddam!- krzyknął i chciał wymierzyć cios w brata. Jednak stało się coś dziwnego, czerń otaczająca bohaterów snu zatrzymała rękę Zai’a, a Unki poklepał go lekko po twarzy.
-Nie zrozum mnie źle, ale tu tylko ja panuję. Spędziłem te wszystkie lata po to by uczyć się życia na zewnątrz ale także tu w naszej wspólnej podświadomości. Teraz ja ją kontroluję więc wybacz.-

-Zobacz kochanie obudził się!- krzyknął Yanagai do Kashiwy.
-Cześć tato, cześć mamo- powiedział spokojnie Sochi, teraz było w nim coś innego, jego oczy zmieniły kolor, były fioletowe.

Tym razem dobry
Pół roku po tamtych zdarzeniach rodzice i znajomi nie mogli się nadziwić jak chłopiec się zmienił. Pomagał wszystkim, starał się nie przeszkadzać swą obecnością rodzicom więc jak na swój młody wiek był bardzo samodzielny. Często bawił się z innymi dzieciakami z Sokomame choć nie było ich wiele. W wolnym czasie, a raczej zawsze gdy pozwalał mu na to wiek pomagał przy pracy w polu. Ręczne zbieranie kolb czy sianie kukurydzy to nie jest lekkie zajęcie dla dorosłego chłopa, co dopiero dla sześcioletniego chłopca, dlatego częściej powodował wśród mężczyzn rozbawienie, np. wspinając się na wyjątkowo dużą łodygę kukurydzy by zerwać kolbę u samego czubka a potem spadając na cztery litery. Ale nie zniechęcał się tym i śmiał się razem z innymi. Gdy pole odpoczywało zimą lub rośliny same rosły latem pomagał mamie w kuchni czy porządkach, a jako najlepsze zajęcie ze wszystkich uważał podglądanie przy pracy ojca. Cóż takiego oglądał? To jak Yanagi kuł, narzędzia, podkowy czy inne bardzo na wsi przydatne rzeczy. Tak jego ojciec był kowalem, z poprzedniego miasteczka wyprowadził się właśnie z tego powodu, nie że był zły ale konkurencja go wygryzła.
Innymi słowy rodzinka Konpaku mimo bolesnych przeżyć prowadziła spokojne życie, które dla nich było wręcz spełnieniem marzeń.

Pewien pokaz i nowe marzenie
Pewnego letniego dnia, do wioski przyjechali wędrowni kuglarze. Mimo mizernej wielkości wioski zajechali do nich na nocleg i posiłek przy okazji fundując pokaz. Pokazywali oni najróżniejsze sztuczki, typu chodzenie po ścianach i wodzie, dmuchanie ogniem, podnoszenie wielkich kawałów ziemi na pomocą kilku znaków i słów. Sachi nie wiedział z początku jak oni to robią ale bardzo mu się to podobało sam by tak chciał. Jego ojciec po pokazie gdy Sochi miał kłaść się spać wytłumaczył jak to działa, że ci ludzie używali tak zwanych jutsu i że są shinobi. Od tamtej pory chłopiec chciał zostać ninja, może nie najsilniejszym jaki chodzi po ziemi, ale ninja. Następnego ranka Sochi poszedł tak jak zwykle w wakacje do kolegów z którymi się bawił, oczywiście wymyślili nową grę w której stawali się oni potężnymi shinobi. Każdy wybrał jakąś broń dla siebie miecze, shurikeny, czy włócznie, co z tego że to były tylko kije dla nich były prawdziwe. Naszemu bohaterowi najbardziej przypadł do gustu miecz, wziął więc kijek na kilkadziesiąt centymetrów długi i zaczął się bawić z kolegami… Po powrocie do domu oczom Kashiwy ukazał się chłopiec w podartych ciuchach z wielkim siniakiem na nodze i porządnym guzem na głowie. Matka oczywiście się zmartwiła ale ojciec obserwując zabawę przez krótki moment widział potencjał w chłopcu, jego styl walki mieczem pomimo braku żadnego doświadczenia. Wtedy to (za zgodą żony) rozpoczął prace nad pewnym projektem, o którym nie mówił synowi a przy nim go nie realizował. To, jak domyślił się Sochi, miała być niespodzianka, i mimo pokusy nie pytał się co robi Yanagi.

Radość urodzin…
Kilka miesięcy później, późną jesienią Sochi obudził się z przeświadczeniem że coś się niedługo wydarzy. Nie przejął się tym za bardzo bo w tym dniu są jego urodziny więc trzeba być zadowolonym. W chwili gdy się przeciągał na łóżku do pokoju weszli jego rodzice ze śniadaniem i życzeniami, mimo że minęło wiele lat Sochi pamięta nawet smak herbaty i ciastek które mama piekła w nocy dla niego. Później poszedł oczywiście na dwór by spotkać się z ludźmi, wiedział że każdy pamięta o jego urodzinach więc nie dziwił się gdy ludzie podchodzili do niego i składając życzenia dawali skromne prezenty, głównie było to jedzenie na zimę ale chłopiec był z tego zadowolony, zdawał sobie sprawę że w tak małej wiosce to się naprawdę przyda, gdy doszedł do miejsca w którym spotykał się ze swoimi przyjaciółmi zobaczył, na samym środku małej polanki, stolik, na nim pudełko a w środku… prawdziwy kunai. Gdy tylko chwycił go w ręce dookoła pojawili się jego koledzy śpiewając na cały głos sto lat. Mimo iż ostrze było zasadniczo jego, każdy rzucał nim na zmianę do tarczy uwieszonej na drzewie, rzadko ktoś trafiał ale zabawa była przednia. Po południu miał być tort więc Sochi już trochę spóźniony szybko złapał kunai, podziękował jeszcze raz i pobiegł do domu.

-Przepraszam za spóźnienie- powiedział w wejściu, w salonie czekali już jego rodzice, a także sąsiadka pani Famiriguu. Dziwne, ona pojawiała się zawsze wtedy gdy działo się coś ważnego w jego życiu.
-Ah nic nie szkodzi, dzisiaj jest twój dzień- powiedziała uśmiechnięta Kashiwa. –Pochwal się co dostałeś od kolegów- dodała, chociaż wiedziała o tym kunaiu od kiedy kupili do rodzice jednego z jego kolegów w mieście, tajemnicą był tylko dla Sochiego.
-To prawdziwy kunai!- powiedział podekscytowany chłopiec wyciągając go zza pazuchy.
-Tak jest bardzo ładny, teraz idź umyj ręce i przyjdź na tort.- poleciła mama.
Chłopiec był tak szczęśliwy że prawie poleciał do łazienki, szybko wykonał to co musiał i wrócił, jego oczom ukazało się kilka pudełek z prezentami i stół przykryty najlepszym obrusem pełny różnych łakoci.
-Oho nie rozpędzaj się tak.- rzucił krótko Yanagi widząc iż chłopak już robił krok w kierunku paczek.- Najpierw zjemy tort- dodał z uśmiechem.
Wszystko było piękne, Sochi nie mógł w to uwierzyć, wszyscy tak go tu kochali i było tak przyjemnie.
-Teraz czas na prezenty- podsumowała mama patrząc jak syn nie może spokojnie usiedzieć na stołku. –Najpierw ode mnie- rzekła sięgając po dwa pudełka, obydwa małe. W jednym była bandana, fioletowa, to był ulubiony kolor Sochiego mama pomogła mu zawiązać ją na szyi gdy mały otwierał już drugie pudełko, był to otwierany medalik który w środku miał zdjęcia obydwojga rodziców. Tym razem Sochi zatrzymał się na tym prezencie i obejrzał go dokładnie. Za obudowie było napisane „Zawsze Razem”.
-Dziękuje- powiedział cicho zapinając łańcuszek i chowając pod ubranie.
-Teraz pozwoli że ja ci coś dam- powiedziała starsza pani Famiriguu wyciągając zza pleców niewielką paczkę w której, jak się po chwili okazało, były opaski z godłem wioski i Kraju Ognia. Były jeszcze paczki od osób których Sochi nie spotkał dzisiaj.
-Został jeszcze ostatni prezent- po chwili powiedział Yanagi.
-Gdzie on jest?- zapytał chłopiec rozglądając się po pokoju.
-Tak dobrze nie ma- z uśmiechem odpowiedział ojciec –Musimy pójść do kuźni, tam ci go dam-

Tata zawiązał Sochiemu patrzały i poprowadził do drzwi kuźni. Po chwili powiedział że może już zdjąć opaskę. Oczom chłopaka ukazało się duże zawiniątko. Szybko zdarł papier ozdobny, a gdy skończył, podziw zaparł dech w jego piersiach. Tuż przed nim leżał nowiutki miecz, czuć prawie gorąco ognia w którym był kuty. Wyglądał on oszołamiająco, długa metalowa rękojeść owinięta grubym bandażem który nie kończył się przy rękojeści tylko ciągnął jeszcze kilkadziesiąt centymetrów, z jednej strony ostrze było proste i grube nie przeznaczone raczej do cięcia, z drugiej zaś było tak ostre że cięło by włos wzdłuż. Cały miecz był szeroki na około dwadzieścia centymetrów lecz zwężało się od strony ostrza przez półtora metra całej długości aż do czubka. Najbardziej fascynujący jest w nim kolor, ostrze mieniło się kolorami od bardzo ciemno fioletowego przez błękitny aż do krwisto bordowego. Przy rękojeści znakami wyryte było pełne imię Sochiego oraz nazwa klanu z którego pochodzi.
-Dziękuje- tylko to zdołał wyszeptać

… I smutek śmierci
Wieczorem tego samego dnia, przy herbacie Yanagi wytłumaczył synowi że na razie nie jest w stanie używać tego miecza, bo jak na siedmioletniego chłopca półtorametrowe ostrze to raczej za dużo. Wytłumaczył też jak ma go nosić na ramieniu, przywiązując bandażem z rękojeści. Obiecał także że pokaże jak się nim posługiwać następnego dnia. To była kolejna noc podczas której Sochi nie mógł zasnąć z podekscytowania. Od samego rana męczył ojca by już z nim poszedł poćwiczyć, w końcu spakowali trochę jedzenia, ojciec zawiązał miecz na plecach Sochiego tak że zwisał on chłopcowi poziomo przy pasie (Sochi myślał że miecz będzie dla niego zbyt ciężki, lecz okazał się bardzo wygodny nawet w tej pozycji) i ruszyli na polane poza wioską.
Na miejscu Yanagi wziął od chłopca miecz i rozpoczął taniec. Sochi nigdy wcześniej nie widział by ojciec poruszał się w ten sposób, ostrze przecinało powietrze bezgłośnie uderzając płynnie przeciwników z wyobraźni Yanagiego. Po kilku minutach tego pięknego pokazu zatrzymał się spojrzał na zafascynowanego syna i wyciągnął coś z torby.
-Teraz ty spróbuj- powiedział podając Sochiemu kopię trzy razy mniejszą od oryginalnego miecza. –Kiedy skończyłem ten duży pomyślałem że przyda ci się do treningu- dodał tłumacząc skąd jest ten drugi. –Pokaż co potrafisz synu!- delikatnie ponaglił.

Gdy do chłopca dotarły ostatnie słowa coś w nim pękło, znowu pojawił się w tym czarnym świecie własnej jaźni.
-Ja mu dam, ja jestem jego jedynym synem!- krzyknął ten zły Sochi uderzając dobrego zanim ten z orientował się gdzie jest.
Oczy chłopca znowu zmieniły kolor, teraz były czerwone.
-Synu, nic ci nie jest?- zapytał zatroskany Yanagi siedzący przed Sochim i przyglądając się mu.
-Nie nic mi nie jest- powiedział uśmiechając się złowieszczo. Chwycił mały miecz i pchnął nim w pierś ojca.
-So… Sochi. Dla… dlaczego?- zapytał patrząc na twarz chłopca, jego oczy zmieniły z powrotem kolor na fioletowe.
-To… to nie byłem ja- próbował wytłumaczyć Sochi –To był Zai! On żyje we mnie!- krzyczał do Yanagiego który osunął się bezszelestnie na ziemię.
Sochi złapał miecz i przywiązał go sobie tak jak zrobił to ojciec, chwycił szybko plecak ojca i pobiegł. Nie do wioski, nie wiedział co by im powiedział wiec uciekał…

Nowy początek
Sochi biegł… nie wiedział dokąd ale biegł. Minęły dwa dni. Wszystko omijał w biegu. Jego ojciec nie żyje, matka pewnie go opłakuje, a cała wieś zastanawia się co się teraz z nim dzieje. Minął właśnie kolejną małą rzeczkę. A może jednak jego ojciec żyje? Nie to nie możliwe, widział przecież te puste, nieświadome oczy. Nie może zawrócić, musi biec. Co z nim teraz będzie? Jak sam sobie poradzi? W plecaku ojca jest trochę jedzenia, na kilka dni starczy. Ale gdzie będzie mieszkał?
Kiedy ta myśl się pojawiła za zakrętem ujrzał wioskę. I to nie byle jaką, ale ogromną, Sochi nigdy wcześniej nie widział tak wielkich budynków i tylu ludzi naraz. To musiała być Konoha, o której tylko słyszał od rodziców i innych którzy jeździli tu by handlować. Kto by przypuszczał że to będzie jego nowy dom.
Mijały kolejne dni, Sochiemu kończyło się jedzenie, a nocleg znajdował pod mostem, albo za śmietnikiem. Spacerował właśnie próbując wymyślić gdzie można by napełnić brzuch i gdzie spędzić zimę. Zobaczył tablicę ogłoszeń, wątpił by coś mógł znaleźć ale czytał. Wiele było domów do wynajęcia albo na sprzedaż, jednak on nie miał żadnych pieniędzy, kiedy już miał odchodzić rzuciło mu się w oczy, niewielkim drukiem napisane.
„Darmowe mieszkania. Jeśli nie masz gdzie się podziać przyjdź do nas” Dalej był adres i inne kontakty. Sochi szybko pobiegł w kierunku dzielnicy Zachodniej gdzie mieścił się, jak się okazało, duży blok może w nienajlepszym stanie ale zawsze. Jego właścicielem był bardzo miły starszy pan, chętnie dał maleńkie mieszkanko Sochiemu, a na pytania dlaczego oferuje je za darmo odpowiedział tylko że kiedyś też nie miał gdzie mieszkać i wie jak to jest, teraz jest bardzo bogaty więc chce pomóc każdemu komu może. Sochi nie chciał jednak naprzykrzać się temu miłemu starcowi więc starał się być w tym bloku tylko wtedy gdy to konieczne. W dzień pracował dorywczo zagrabiając trawniki z liści na jesieni czy odśnieżając w zimę. Na wiosnę niestety umarł właściciel bloku jednak w spadku zostawił wszystkim mieszkańcom tego budynku mieszkania w których żyli. U Sochiego nie było wody (co jest powodem jego wyglądu) ani światła ale jakoś sobie radził, Na początku lata postanowił spełnić swoje marzenie i stać się shinobi, zapisał się do akademii. Od tej pory sam pisze swoją historię…
_________________

Ostatnio zmieniony przez Sochi Konpaku 2010-09-05, 20:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
REKLAMA 

Natura Chakry: Suiton
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 1092
Wysłany: 2010-08-30, 16:03   

_________________

Ostatnio zmieniony przez Sochi Konpaku 2010-09-05, 20:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Sochi Konpaku 

Natura Chakry: Suiton
Wiek: 29
Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 1092
Skąd: z brzucha mamy ;]
Wysłany: 2010-08-30, 16:03   

Imię: Freak
Rasa: Człowiek
Klasa: Mag
Punkty życia:6
Punkty many:26
Siła:3
Zręczność:4
Inteligencja:13
Atak: broń biała/ręka: +6; broń dystansowa: +4; magia: +20
Obrona:0+0+3+1+1+0+2=7
Obrona przed magią:0+7+6=13
Ekwipunek: Spodnie skórzane, płócienna koszula, tania kurtka, płaszcz z kapturem, buty wieśniaka, sztylet rodzinny ze szmaragdem (atak bronią +2), Metalowa 1,5 metrowa laska (+7 do ataku magią i +3 do ataku bronią), Stara Tiara Czarodzieja (+7 do obrony magicznej)
Złoto: 150


Czary:
Fala - jeżeli w pobliżu znajduje się woda mag może wytworzyć falę która zwala z nóg przeciwników. Fala jest tym silniejsza, większa i może sięgać dalej jeśli zbiornik wodny jest duży. tj. Jeśli mag walczy nad morzem i ma czas oraz ochronę może przyzwać tsunami, ale z kałuży to raczej nic nie zrobi.
Koszt: 8pm

Panowanie nad wodą - Mag może dowolnie kształtować i przemieszczać wodę. Z kałuży może zrobić wodny oszczep (za dużo obrażeń nie będzie, nie oszukujmy się) albo może przejść suchą nogę przez jezioro. Krążą legendy że naprawdę potężni magowie mogę za pomocą tego zaklęcia przechodzić przez morza lub oceany.
Koszt: zależy od ilości kontrolowanej wody – od 5 do 15pm

Strumień wody
- Proste ale skuteczne zaklęcie - mag "strzela" ze swojej ręki strumieniem wody.
Koszt: w głównej mierze zależy od ciśnienia i wielkości strumienia. Dla jednej ręki: od 5 do 10pm; dla obu rąk na raz: od 8 do 15pm

Wodny płaszcz - Mag wyciąga ręce przed siebie i formuje przed sobą cienką ścianę wody. Zaklęcie to łapie inne ofensywne zaklęcia które "lecą" na maga. Gdy to zaklęcie złapie wrogi czar wtedy mag ma dwie możliwości - może albo wyssać z wrogiego zaklęcia manę bądź też wykorzystać energie wrogiego czaru i rzucić taką kulkę napakowaną energią w przeciwnika bądź konkretny przedmiot.
Koszt: sama ściana kosztuje 2pm, wyssanie energii nic nie kosztuje, a koszt zaatakowania zależy od mocy złapanego czaru

Odepchnięcie
– mag celuje ręką w przedmiot lub osobę którą chce uderzyć i wysyła w tamtą stronę mocno skompresowaną dawkę energii magicznej. Przeciwnik czuje jakby został uderzony niewidzialną pięścią. Zaklęcie to może równie zwalić z nóg jak i połamać kości i zmiażdżyć organy wewnętrzne. Wszystko zależy od potęgi Czarodzieja.
Koszt: od 5 do 30pm
_________________

  
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Linki Przyjaciele:
TwojaManga.dbv.pl
Toplisty:
TopLista Naj Stron ANIME I MANGI Toplista Naruto ..::NARUTO-ZONE::.. 7 kul smoka Toplista stron Anime&Manga AnimeHit toplista anime Naruto World Cup NarutoTOP50 Gry Toplista Naruto - Power of ninja Toplista Anime Strefa ::(: Manga Toplista :):: Najlepsze strony o Anime i Mandze w necie PBF - Toplista gier PBF Toplista Anime.: ANIME TOP100 :.
stat4u

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Style created by PiotreQ9 from HeavyMusic.org

Darmowe forum phpBB by Przemo |