Gdy chciałeś się wynurzyć czyjaś ręka nie pozwoliła Ci, wbijając się w taflę wody i wciskając głębiej. Była to ręka Sjana. Mówił coś do Ciebie spokojnie, chyba chciał, byś wytrzymał trochę dłużej... Jego działania były dziwne? Dlaczego tak chciał Cię zdenerwować podczas walki?
+1 Wytrzymałość
+1 Siła
+2 Chakra
_________________
REKLAMA
Natura Chakry: Najpotężniejszy Yukon
Dołączył: 26 Lut 2010 Posty: 1831
Czułem dłoń przytrzymującą moją głowę starałem się ją strącić. Zacząłem machać mocniej nogami i rękoma. Brakowało mi powietrza, ból w klatce był straszny. Wpadłem w panikę. Wypuściłem z ust ostatnie banki powietrza. Musiałem się opanować, nie chciałem być byle kim, miałem plany i cele. Powoli zamknąłem oczy i przestałem panikować i ruszać się. Zaglądnąłem w głąb swojej duży, by odnaleźć moje korzenie klanu i spokój, który tak bardzo był mi potrzebny. Nerwy trzymałem na wodzy, by znów nie zacząć się ruszać. Najgorszy stawał się ból, skupiłem całą siłę woli by nad nim zapanować.
Ręka sięgnęła po Ciebie i wyciągnęła z lodowatej wody.
+5 Wytrzymałość
-Nie możesz wypływać, gdy brak Ci powietrza, płyń dalej i daj z siebie wszystko... - powiedział Sjan wciągając Cię na brzeg.
-Teraz sto pompek na jednej ręce, potem na drugiem i pięćdziesiąt przysiadów z podskokami, ręce na głowę... - po czym chłopak usiadł wygodnie na trawie.
Leżałem chwilę na brzegu. Zachłannie łapałem oddech słuchając Sjana. W końcu zerwałem się na nogi i wyprostowałem się. Czułem jeszcze lekki ból w klatce. Kucnąłem i położyłem się na ziemie podpierając na prawej ręce. Powoli robiłem pompki ,równym tempem , bez szarżowania. Im więcej tym szło dużo ciężej. Ręka pulsowała bólem, czułem napięte mięśnie. Zmieniłem rękę na lewą i znowu zacząłem pompować. PO skończeniu tych ćwiczeń splotłem dłonie na karku i rozpocząłem przysiady wyprostowując się wyskakiwałem jak najwyżej.
Wstałem. Wykonałem kilka ruchów, kilka uderzeń rękoma i nogami w powietrze. Byłem trochę zdziwiony, ale zadowolony.
-Tak...-mruknąłem wykonując kopnięcie z obrotu w powietrze-Zdecydowanie, czuję różnicę-skoczyłem do góry ,raz na jednej nodze raz na drugiej-Lekkość, trochę szybszy-uderzyłem w ziemię pięścią-Silniejszy-zaśmiałem się-Twój trening jest cholernie skuteczny-powiedziałem z uśmiechem.
-Dlatego, że łączę linię naszej krwi z naszą chakrą... Mam dokładny trening, który trenuje każdy mięsień... Spróbuj unieść moje ciężarki na nogach i rękach do góry... - powiedział zadowolony chłopak dając Ci takie same ciężarki.
Wysłuchałem Sjana i spojrzałem na ciężarki. Przez chwilę się zawahałem ale wziąłem je. Zapiąłem ciężarki na kostkach a następnie na rękach. Czułem obciążenie ,a moje ciało stało się powolne. Spróbowałem wykonać kilka szybkich ruchów i skoczyć do góry.
Upadłeś na ziemię, lecz podniosłeś się po chwili, lecz nie mogłeś wstać, klękałeś na jednym kolanie. Ciężarki po prostu były źle założone:
-Sam sobie poradź, ale potem... - Sjan zdjął Ci ciężarki i dał Ci dwie, duże igły ze srebra i dużo włóczki.
-No, spróbuj utkać szal, nie wiem, jak to zrobisz... Ale masz zrobić... - powiedział uśmiechnięty... Bądź rozbawiony...
Ciężar był spory. Po chwili jednak Sjan zdjął mi ciężarki i poczułem się lekki. Wysłuchałem go i szczęka mi opadła. Wkurzył się i to bardzo.
-Pieprzony kurs kur domowych-wysyczał przez zęby biorąc igły.
Zastanowił się chwilę, dłonie trzęsły mu się ze złości. Próbował zrobił pętelkę i nawijając ją na jedną z igieł ,drugą próbował tkać. Nerwy nie pozwalały mu na precyzyjne ruchy.
-Spokojnie, żartowałem z nieumiejętnym założeniem... Potrzeba Ci do nich większej zręczności bratku... - powiedział spokojnie, Tobie coś tam wychodziło, ale bardzo powoli i musiałeś parę razy wracać igłę i znowu nią nawlekać.
-Dobra, ułóż domek z kart... - powiedział spokojnie Sjan.
Domek z kart, cholera jak ja w życiu karty nie miałem w dłoni. Wziąłem delikatnie całą talię i rozłożyłem ją. Znalazłem kawałek płaskiego terenu, gdzie ziemia była ubita bez żadnych wzgórków. Usiadłem po turecku od strony, z której wiał wiatr by uchronić przed nim karty. Powoli zacząłem opierać o siebie karty tworząc trójkąty, dłonie trochę mi się trzęsły, ogólnie układanie wymagało sporo koncentracji i prawy. Po ułożeniu najniższego poziomy nabrałem troszkę pewności i zacząłem kłaść płasko karty na wcześniejszych by znowu ułożyć następne trójkąty, bardzo monotonna robota.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach