Stworzyłem dziesięć klonów. Każdy z nich stanął w pobliżu jakiegoś drzewa, a ja chodziłem za ich plecami mówiąc
-Chłopaki dziś będzie ćwiczyć Raishuu Ki, łatwa technika polega na kontroli gałęzi, a że kontrolujemy wzrost drzew nie powinno być z nią większych problemów
Klony zaczęły kumulować chakre w dłoniach i wykonywać pieczęci próbując kontrolować gałęzie drzew przy ,których stoją. Sam ruszyłem w stronę jednego z większych drzew. Skupiłem się i kumulowałem chakre w dłoniach i stopach. Wykonałem szybko pieczęci i uwolniłem chakre mrucząc nazwę techniki. Po kilku próbach moich i klonów pufnąłem je.
Stworzyłem 7 klonów ,każdy z nich stanął przy drzewie. Wyciągnąłem dłoń by dotknąć pnia, tym samym starałem się połączyć siebie drzewem poprzez przesyłanie chakry do wnętrza pnia. Zrobił tak każdy z moich klonów. Następnie odsunąłem się od drzewa ,próbowałem dalej zachować z nim kontakt i użyć nie tylko swojej chakry ,ale również energii drzewa. Wykonałem szybko i dokładnie pieczęci i wypowiedziałem nazwę techniki. Po lesie przeszedł szmer. Po chwili każdy z klonów zniknął dostarczając mi doświadczenia.
Stworzyłem pięć klonów, każdy wybrał sobie drzewo, sam również stanąłem nieopodal drzewa, rozprowadzając swoją energię fizyczno-duchową po całym ciele. Moje cząsteczki chakry Kekkei Genkai, związane z Mokuton zaczęły współdziałać z chakrą drzewa.Powoli wysyłałem do drzewa impulsy, z każdą chwilą impulsy były większe i częściej wysyłane, poprzez swoją chakrę sterowałem gałęziami drzewa, starałem się wydłużać je, zakręcać skręcać, wszystko to na co pozwalało mi moje KG. Po skończonych ćwiczeniach pufnąłem klony.
Powtórzyłem mój ostatni krok i stworzyłem pięć klonów, które stanęły niedaleko tych samych drzew co poprzednie kage bunshiny. Ja ciągle "kwitłem" przy tym samym. Zacząłem gromadzić i skrupulatnie rozkładać chakrę po całym organizmie. Po złożeniu pieczęci ,drzewo zaczęło wchłaniać cząsteczki chakry Mokuton dzięki temu mogłem dowolnie kontrolować gałęzie. Przesyłając większe impulsy chakry wydłużałem je i zmuszałem by zachowywały się jak dłonie łapiące przedmioty.
Wróciłem na moje miejsce treningu. Już dawno tutaj nie byłem, tyle było do zrobienia, ten niekończący się egzamin na jounina powoli mnie wykańcza. Rozejrzałem się , piękny lasek, moje miejsce do spania na drzewie, w pewnej odległości stara kopalnia, do której tylko raz się zapuściłem i musiałem szybko uciekać. Zrobiłem kilka skłonów i podskoków, a także rozciąganie by nie nabawić się kontuzji. Miałem zamiar zastosować trening łączony kontroli marionetek i rozwoju własnego ciała. Zdjąłem karasu z pleców i przywołałem ze zwojów kuroari i hiruko. Podłączyłem do nich nici i ruszyłem biegiem wokół lasku. Marionetki biegły ciągle za mną. Zrobiłem tak wiele kółek , w końcu znalazłem sporą polanę i tam się zatrzymałem. Zacząłem robić brzuszki i pompki. Wykonałem wiele powtórzeń tych ćwiczeń by rozbolały mnie mięśnie, bym poczuł jak żyły pompują więcej krwi i są pod większym ciśnieniem, dzięki temu mięśnie trochę puchły i czułem ból, był to dobry znak. Cały czas marionetki robiły to samo. Podskoczyłem i złapałem się gałęzi , jednak nie był to doskonały chwyt, gdyż palcami cały czas musiałem kontrolować moje kukły, które mnie papugowały. Raz za razem podciągałem się, gdy poczułem ,że nie dam już rady o padłem na ziemię. Chwilę ochłonąłem, by opanować oddech i własne ciało. Stworzyłem 5 kage bunshinów, które od razu rzuciły sie do ataku na mnie. Nie zastanawiając się ani sekundy w ruch poszły moje marionetki, którymi nie atakowałem a jedynie broniłem się przed napierającymi klonami. Wszystkie te ćwiczenia miały zwiększyć moje zdolności ruchowo-siłowe i zwiększyć kontrolę na kukłami. Po skończonym treningu wróciłem na drzewo gdzie poszedłem spać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach