Dość wysoki chłopak wszedł na pole walki. Na plecach sporej wielkości lekkie zawiniątko.
Oparłem się o drzewo i pokręciłem głową mówiąc.
-Dobrze mi się z Tobą współpracowało w lesie śmierci a teraz mam walczyć ze sobą...bez sensu
Wchodzę na arenę. Patrzę na ludzi zgromadzonych, a potem się rozglądam.
Niestety, wyszło jak wyszło... - powiedziałem ze spuszczoną głową.
Powodzenia... - po tych słowach podałem mojemu "przeciwnikowi" rękę, po czym stanąłem naprzeciwko czekając na sygnał od sędziego.
Wypuściłem węże, które rozproszyły się po całej arenie. Dwa z nich bezpośrednio poleciały na Seiso, które starały się go związać i unieruchomić Hiruko. Ja odskoczyłem kilka metrów do tyłu.
Lekko uśmiechnąłem się zauważając Hiruko. A więc tu jesteś! - powiedziałem, po czym zacząłem, cały czas obserwując przeciwnika, powoli podchodząc w jego kierunku.
Zastanawiając się co zrobić czekałem. Mój przeciwnik miał te cholerne kości i raczej preferował walkę w zwarciu. Ja natomiast jaką walkę lubiłem?! Sam do końca nie wiem. Jednak jak już wspominał Simeonowi w lesie śmierci nie zamierzam podchodzić do tego egzaminu drugi raz, więc byłem bardzo zmotywowany i skupiony na walce.
Czekałem nic nie robiłem. Czemu odskoczył miał mnie na wyciągnięcie ręki. Nie miałem planu a może miałem, sam nie wiem , to wszystko takie skomplikowane, czas na działanie-myśli wirowały mi w głowie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach