Mój dom to małe mieszkanie znajdujące się blisko akademii. Jest ono opłacane przez moich rodziców, jednak mieszkam sama.
Mieszkanie jest bardzo proste, posiada łazienkę, kuchnię, pokój gościnny, sypialnię i korytarz.
W sypialni znajduje się sporej wielkości dwuosobowe łóżko, a sam pokój pomalowany jest na zielono.
Kuchnia jest małym, żółtym pomieszczeniem. Zaopatrzona jest w podstawowe przedmioty i sprzęt. Znajduje się tam kuchenka, czajnik, zlewozmywak, dwa średniej wielkości blaty, szafki i lodówka.
Pokój gościnny to największy pokój w mieszkaniu. Jest on pomalowany na pomarańczowy kolor, znajdują się w nim dwa żółte fotele, stolik i sofa, a w rogu stoi 32 calowy telewizor.
Korytarz jest wysłany białymi płytkami, a ściany są zrobione z jasnej boazerii.
Łazienka cała jest z płytek i kafelek. Na ścianach są ciemnobrązowe, w złote wzory płytki, a podłoga wykonana jest z białych kafelek. Znajduje się tam średniej wielkości wanna, pralka i inne podstawowe wyposażenie.
_________________
REKLAMA
Natura Chakry: Suiton, Fuuton, Hyouton, Yukon
Dołączył: 27 Lis 2009 Posty: 2384
Rano obudziłaś się i poszłaś do kuchni, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stał kurier Ninja.
- Witam, Miyuki Senjuu ? Kartka do pani.- Powiedział znudzony człowiek i wręczył ci kartkę. W środku był wierszyk, bez podpisu.
W walentynki to przysłałem,
bo się w Tobie zakochałem...
Nie umiałem Ci powiedzieć,
ale zawsze warto wiedzieć...
To jest nasza bajka
i gdy nam się znudzi fajka,
to to będzie nasze zakończenie.
Szczęśliwe czy smutne bombardowanie?
złe czy dobre?
Nieważne.
Ważne, że natchnione Tobą.
Ktoś znowu zapukał do drzwi. Była to trójka ubranych na biało mężczyzn w mundurach. Uśmiechnięci przynieśli dwa koszyki, a jeden kopertę.
-To dla Pani, od naszego... - drugi puknął go w ramię -... - od nieznajomego... - po chwili odeszli. W koszykach były bukiety lilii, parę czekolad w kształcie serca, balonów i maskotek. Wszystko było bardzo pocieszne. Jeszcze koperta... Było tam coś napisane a kartka pachniała zapachem kwiatów...
Jesteś dla mnie w sercu gorąca
Kocham Cię mocą nie jednego słońca...
Ma miłość wzbiera, miłość uczuciem płonąca
Miłość, co serca dwa połącza.
Kocham Cię, uwierz szczerze,
I że pokochasz mnie, w to wierzę
Pokochałem Cię, to miłość... to uczucie,
Kocham Cię nad me życie,
I to nie jest żadne moje ważne odkrycie,
Już skończyło się moich uczuć krycie,
Kocham Cię, więcej niż świat,
Kocham Cię, jak wiosnę kwiat...
Walentynkę tutaj wysyłam dla Ciebie,
Bo dla mnie jesteś Aniołem, co fruwa po Niebie.
I kocham Cię, uczuciem Tym...
To ja, Twój anonim...
Po odebraniu pierwszej walentynki, poszłam do pokoju gościnnego i usiadłam na sofie. Zaczęłam czytać walentynkę.
-"Piękne...tylko ciekawe od kogo?"-pomyślałam, nieświadomie uśmiechając się.
Odłożyłam walentynkę na stół i poszłam po oranżadę do kuchni. Znowu usłyszałam dzwonek do drzwi. Dostałam kolejną walentynkę. Koszyk z kwiatami i maskotkami odniosłam do sypialni, a czekoladki do pokoju gościnnego. Ponownie usiadłam na sofie. Otworzyłam pudełko czekoladek i wzięłam jedną.
-"Mmm.....Dobre...."
Po chwili przypomniałam sobie o kopercie. Otworzyłam ją i przeczytałam kartkę.
-"Ta też jest piękna....Kto by pomyślał, że mam aż dwóch wielbicieli?"
Znowu się uśmiechnęłam. Włączyłam telewizor i zaczęłam szukać czegoś ciekawego, jedząc czekoladki.
Bez większych problemów Taharii zaczął swój lot do Konohy, po pewną ważną dla niego osobę. Wsiadł na swojego orła i ruszył. Wykonał Henge no Jutsu w shinobiego, którym ostatnio walczył. Po godzinie dotarł do wioski, a Shinobi który jej teraz pilnował przepuścił go bez większych problemów, gdyż poznał znak Konohy. Taharii po inną postacią podleciał pod dom Miyuki, o którym mu kiedyś opowiadała. Zszedł z orła i bez pukania wszedł do mieszkania.
- Chodź, musimy się stąd zrywać... Wojna...- Powiedział młodzieniec do Miyuki.
Kończyłam właśnie śniadanie, co można było wywnioskować z naczyń na stole.
-Zauważyłam...Wystarczy spojrzeć przez okno. Wszyscy gdzieś biegają, spieszą się nie wiadomo gdzie. Już się spakowałam-powiedziałam, po czym zniknęłam w innym pokoju.
Po chwili wyszłam z niego niosąc w ręku torbę.
-Możemy iść, nic tu po nas.
- Dobrze...- Powiedziałem i ruszyłem biegiem na orła.
Posadziłem Miyuki przede mną i ruszyłem... Po chwili, już kawałek za bramą ktoś nas dostrzegł, i zrozumiał że jestem z Tsuki.
- Łapać ich - Krzyczał po czym dziesięciu shinobi zaatakowało nas kunaiami.
- Cholera...- Powiedziałem. - Kieruj... Posłucha cie... na południe !- Dodałem i odskoczyłem na ogon ptaka.
Odmieniłem się z Henge, i otworzyłem gurdę z piasku. Aktywowałem Suna no Tate, stałem na ogonie ptaka i walczyłem z przeciwnikami. Wystrzeliłem w nich paręnaście kul ognia, zaatakowałem piaskowymi strzałami. Ledwo udało mi się sparować atak Katon, który by nas zmiótł. Po chwili odpuścili a ja wróciłem do Miyuki.
- Dobrze, to już koniec...- Powiedziałem siadając, a ty zobaczyłaś że mam wbity kunai, w prawą rękę.
Najwyraźniej tego nie zauważyłem.
Bez słowa wyciągnęłam rękę w stronę kunai'a i szybkim ruchem go wyjęłam.
-Któryś najwyraźniej cię trafił. Nawet nie zauważyłeś który i kiedy-stwierdziłam-To było nieuniknione. W końcu musiała wybuchnąć wojna. Wioski nie będą wobec siebie wiecznie neutralne.
Chwilę siedziałam w milczeniu, ale po chwili odezwałam się.
-Ciekawe co robią teraz moi rodzice. Są dwie opcje. Mogą uciekać z wioski albo podjąć się walki. Po tym jak poszłam do Akademii strasznie się zmienili. Prawdopodobnie będą walczyć, ale i tak zginą. Nie trenowali już kilka lat.
- Hmm... Faktycznie... Nawet nie wiedziałem że mnie trafili... Tego Katona musiałem blokować wtedy... nie szkodzi, ta zbroja jest super.- Powiedziałem po czym piasek opadł, a mi nic się nie stało.
- Hmm... Kto wie...- Powiedziałem i zapadła cisza.
Po chwili zobaczyliście ogromne skały, wulkan.
- Oto Tsuki-Gakure...- Pokazałem Miyuki obejmując ją.
- Ludzie... W Konosze, nikt nie jest tak pomocny jak tutaj... Każdy jest ze sobą, każdy oddałby za kogoś innego życie... Na przykład Fukyuu, Ja i Sjan...- Powiedziałem i wylądowałem przed pilnie strzeżoną bramą.
- Zostań, za niedługo ruszam.- Powiedziałem do orła i przywitałem się ze strażnikami.
W mojej rozmowie można było usłyszeć paręnaście słów.
" Dobrze... Ona będzie... Tak, za niedługo... Razem z Kapitane Sjanem... Tak, wyprawa... Na granicę, a gdzie ?" - Dobrze, chodź za mną.- Powiedziałem do Miyuki i powolnym krokiem ruszyłem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach