Charakter: Tsue'tyri jest bardzo bystry i często wymyśla dużo planów taktycznych i akcji. Jednak z powodu na jego odmienność czasem spotyka się ze niezrozumieniem i odrzuceniem. Jest bardzo poważny lecz często się śmieje. Wojownik często się denerwuje, starając się opanować. Jest wojowniczy i nie popuści nikomu, często bierze odwet.
Wygląd: Tsue'tyri wygląda jak przeciętny Na'vi. Ma wzmocnione kości i jest wysoki nawet jak na swoją rasę. Ma niebieskie oczy i tatuaże na ciele. Ma po dwa, zakrzywione, białe pasy na twarzy i parę pasów na rękach i nogach. Jego włosy jednak są bardzo oryginalne...
Posiada srebrne włosy z przodu lekko spadające na boki lekko postrzępione. Natomiast z tyłu zwisa długi, srebrny warkocz na końcu z czułkami Na'vi.
Wiek: 21 lat (jest już jednym z ludzi Na'vi)
Czasy: Czasy Przybycia Ludzi i ich wtargnięcia militarnego.
Znajomość języka: Świetna!
Statystyki:
Siła - 6
Szybkość - 12
Zwinność - 12
Dyplomacja - 0
Ranga: Jeździec Banshee (Ikran)
Cel: Obronić Na'vi przed przybyszami z kosmosu.
Marzenie: Zjednoczenie Plemion przeciw ludziom, poprzez zostaniem Toruk Makto.
Historia Postaci: Tsue'tyri narodził się podczas pełni, czym niektórzy sugerują białe włosy. Młody wojownik urodził się w klanie Utu Than jako syn jednego z najlepszych wojowników w klanie. Jego matka zaś zaginęła parę dni po jego narodzinach gdy poszła pozbierać zioła. Od dzieciństwa był uczony rozpoznawać ślady, poruszać się cicho w puszczy i zręczności. Gdy dorastał poznawał okolice swojej wioski, odczytywał już lepiej ślady, rozmawiał ze zwierzętami, dojrzewał w wierze Eywe i codziennie ruszał do lasu na wyprawy. Rozpoznawał rośliny, zwierzęta i ruszał na owe wyprawy najczęściej z ojcem. Pewnego razu, gdy ojciec zrobił postój widząc, że syn jest zmęczony, po czym podszedł do jakiegoś źródła biorąc w duży liść trochę wody. W tym samym czasie Tsue'tyri widząc małego ptaka który w bajecznych kolorach latał tuż nad nim wstał i zaczął za nim iść. Ptak śmigał między roślinami i drzewami, a chłopak gonił go truchtem próbując złapać. W końcu wszedł w dziwne rośliny, które były nisko i jego oczom ukazały się pola karłowatych roślin z jego stron i na widnokręgu inne niebo... Inne rośliny... Gołą ziemię... Tsue'tyri przetarł oczy i zauważył jak rośliny tuż przed nim ruszają się... Usłyszał groźne warknięcie i odskoczył szybko uciekając z krzykiem wołając ojca. Coś za nim biegło, gdy się odwrócił leciał już na niego jakiś dziki, mały kot w fioletowym kolorze i z długimi bardzo uszami sięgającymi do karku. Z roślin wybiegło ich więcej i jeden z nich przewrócił chłopca, który swoim nożem z kości zaczynał odganiać od siebie owe stworzenia, próbując wstać. Jeden z nich złapał go za rękę a drugi rzucił się na niego wyskakując w powietrze. Podczas lotu na Tsue'tyri spadła krew stworzenia. W głowie miało jedną, długą strzałę. Na drzewie stał ojciec młodzieńca celując i zabijając jedno po drugim... Ale po chwili coś uderzyło o drzewo obok. Stało tam jakieś ogromne stworzenie takie jak to, jedynie większe. Ojciec młokosa namierzył bestie łukiem i posłał w jego stronę trzy strzały gdy bestia wskoczyła na drzewo i zaczęła gonić ich obydwu. Wtedy troskliwy o dziecko ojciec złapał Tsue'tyri na ręce wskakując z nim na pewne pionowe podwyższenie i potem kazał mu uciekać. Bestia skoczyła na ojca, przygniatając go, gdy chłopiec uciekał między roślinami biegnąc po pomoc. Między ojcem a bestią rozegrała się walka. Owe agresywne stworzenia były jedynie dziećmi tego potwora. Po paru sekundach potwór dostał parę razy w oko i przecięto mu krtań, gdy akurat pod koronami drzew pojawiło się dwóch wojowników na Ikramach którzy od razu posłali parę strzał na potwora. Którego ojciec Tsue'tyri z siebie zrzucił. Po chwili jednak wojownik upadł na kolana... Miał przeciętą rękę i w krew wchodził jad... Po paru dniach oczekiwania w obozie klanu chłopak dostał przykrą wiadomość... Jego jedyny wychowawca zginął podczas walki w jego obronie... W klanie zostały odprawione długie lamenty żałobne z modłami do Eywe... W gniewie do wrogów klanu Tsue'tyri wyrastał na mężnego i groźnego młodzieńca, przydatnego wojownikiem Utu Than. Walcząc i ucząc się walczyć z przeróżnym wrogiem zdobywał więcej doświadczenia. W końcu, zdobył się na odwagę i został prawowitym wojownikiem, dorosłym wojownikiem Na'vi... Zamierzał wysławić swój klan i połączyć go z drugim klanem i innymi, licznymi, lecz mniejszymi klanami i osadami Na'vi w całej krainie, aby przywrócić dawny blask, przed okresem Wielkiego Smutku...
_________________
REKLAMA
Natura Chakry: Najpotężniejszy Yukon
Dołączył: 22 Gru 2009 Posty: 2953
Natura Chakry: Katon(Ogień) Doton(Ziemia)
Wiek: 30 Dołączył: 22 Gru 2009 Posty: 2953 Skąd: się biorą dzieci?
Wysłany: 2010-04-29, 19:27
Obudziłeś się na swoim leżaku. Oślepiał Cie blask wschodzącego słońca przed tobą. Po chwili wstało parę innych Na'vi, którzy od razu wstali i poszli w głąb wioski zostawiając Cie samego z paroma nadal śpiącymi Na'vi.
Sjan wstał rozglądając się i wskakując na najbliższą gałąź. Pełen energii i radości rzucił się w stronę wyższych gałęzi drzewa w dynamicznym biegu i wspinaniu się. Wspinał się po stromym konarze wchodząc na sam szczyt gałęzi. Większość Na'vi już wstała:
-Whaaanaaa! - krzyczał głośno w stronę liści w koronie drzew. Z błyskiem w oku wyczekał moment wskakując w liście... Z bujnej korony drzewa wyleciał dumnie jeden z Ikramów, wraz z jeźdźcem.
-Czas na przejażdżkę... - powiedział po Angielsku, znając dobrze ten język.
-Urodzony by być wolnym! - krzyknął schodząc w dół.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach